„Przeżyłem Oświęcim” – Bronisław Perkowski
Zacząłem pracować u Twardowskiego w 1923 roku. Z pracą na tokarce zapoznałem się trzy lata wcześniej u mistrza Sokorskiego. Wyposażenie warsztatu było w tym czasie skromne: sześć tokarek średniej wielkości, na których obrabiano wały do pomp, wirniki i inne detale.Tokarki te nazywano „pasówkami”, ponieważ miały pasową transmisję. Wszystkie napędzał jeden silnik. Dopiero później inżynier Twardowski sprowadził tokarkę z Niemiec. Na
tamte czasy była to nowoczesna obrabiarka z własnym indywidualnym napędem.
Produkcja była jednostkowa, na indywidualne zamówienia. Natomiast asortyment był bardzo urozmaicony — turbinki, turbodmuchawy, kompresory, pompy z ołowiu dla przemysłu chemicznego, pompy cukrownicze, kotłowe,wodociągowe, pompy dla kopalń itd. Ich konstruktorem był inżynier Szczepan Łazarkiewicz.
Przed wojną produkowano u nas około osiemdziesiąt pomp rocznie, przeważnie dla cukrowni, elektrowni, gospodarki miejskiej. Właściciel zwracał baczną uwagę na jakość produkowanych pomp, ale nie było kontroli wewnętrznej, ponieważ każdy z pracowników sam dbał o jakość produkowanych wyrobów. Jeżeli ktoś spartaczył robotę, to i tak było wiadomo, kto to zrobił, dlatego, że każdy robotnik osobiście kwitował odbiór materiału.
Pracowałem u Twardowskiego aż do 1940 roku, gdy o szóstej rano zostałem zabrany przez Gestapo z domu i przewieziony w Aleję Szucha. Zarzucono mi przynależność do tajnej organizacji, nielegalne przewożenie broni, co istotnie miało miejsce.
W trzy dni potem pociąg wiózł mnie na południe, gdzie nad wejściem obozu powitał mnie napis: „Arbeit macht frei”. Dzięki dziwnemu zbiegowi okoliczności popełniono błąd w pisowni mojego nazwiska i z tego względu przez kilka tygodni uniknąłem spotkania z obozowym Gestapo. Dopiero po pewnym czasie zaczęto wyciągać ze mnie zeznania. W czasie jednego z przesłuchań rzuciłem w twarz oprawcom:
– Źle się biłem za Polskę, skoro tutaj jestem.
Podczas mojego pobytu w Oświęcimiu opatrywał mnie więzień, dzisiejszy premier tow. Józef Cyrankiewicz.
Z Oświęcimia zostałem przeniesiony do obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, gdzie doczekałem zakończenia wojny. Po wyzwoleniu od razu wróciłem do pracy w naszej fabryce.
Najważniejsze wydarzenie w życiu fabryki po wojnie to: upaństwowienie zakładu, pozostawienie go w Warszawie i dalsza jego rozbudowa na Żeraniu Wschodnim.
Ponieważ kończę 65 lat, w tym roku po 49 latach pracy, przejdę na emeryturę. W czasie mojej wieloletniej pracy w WFP nauczyłem dobrej roboty wielu młodszych kolegów, jak Jana Sitka, Waldemara Skórę i innych.
Z artykułu Jerzego Soleckyja, Wywiad z Bronisławem Perkowskim, „Wafapomp”, 1966, nr 6 (13) oraz z artykułu Bolesława Waszula, Ze wspomnień Bronisława Perkowskiego, „Wafapomp”.
Bronisław Perkowski, pracownik zakładów Twardowskiego i Warszawskiej Fabryki Pomp w latach 1923-1966.