„Jej mąż Szczepan Łazarkiewicz”
Pasja życia inżyniera Szczepana Łazarkiewicza, jaką były pompy, mogła się spokojnie rozwijać, bo był ktoś, kto stale z czułością myślał o jego spokoju, o jego wypoczynku, o jego synu Andrzeju. Swoją towarzyszkę życia Szczepan Łazarkiewicz poznał na weselu kuzyna. Na imię miała Bożena. Maturę skończyła u „Hoffmanowej”. Gdy się poznali, była słuchaczką Szkoły Głównej Handlowej.
Miłość przerwała dalsze studia. Młodzi postanowili się pobrać. Zamieszkali przy ulicy Sprzecznej, gdzie przez ponad trzydzieści lat był ich dom. Młodsza o osiem lat od męża Bożena Łazarkiewiczowa zaraz po ślubie przystąpiła energicznie do urządzania ich wspólnego domu, do ustawiania siebie w roli pani domu.
Szczepan oddawał jej do dyspozycji całą pensję, pozostawiając sobie jedynie kieszonkowe. Bożena musiała więc sama myśleć o wszystkim. O tym, żeby obiad był punktualnie (w fabryce za czasów Twardowskiego pracowało się z przerwą obiadową), żeby w domu było posprzątane, żeby było przytulnie, gdy mąż wróci z pracy i będzie odpoczywał. Po pracy Szczepan lubił grać na mandolinie i śpiewać. Śpiewał barytonem. W pierwszych latach małżeństwa chodzili razem na próby znanego warszawskiego chóru „Harfa”, w którym Szczepan śpiewał.
Wieczorami często chodzili do opery. Szczepan to bardzo lubił. Jego ulubioną operą był „Lohengrin” Ryszarda Wagnera, a jej „Carmen” Georgesa Bizeta. Bywali także na koncertach symfonicznych. To mąż rozbudził w niej zainteresowania muzyczne. A ona wybierała mu książki do czytania. Zdawał się całkowicie na jej gust. Ich ulubionymi autorami byli: Żeromski, Cronin, Prus. Czytali również chętnie literaturę pamiętnikarską, wspomnieniową, epistolograficzną. Z rozrzewnieniem wspomina te domowe wieczory, gdy syn już usypiał, a oni pogrążali się w lekturze.
Gdy syn był mały, Bożena planowała wyjazdy rodzinne — najchętniej w okolice Warszawy. Ich ulubionym miejscem był Brok nad Bugiem. Później można już było wyruszać dalej, w góry, nad morze. Andrzej Łazarkiewicz nie był wymagający, jeśli chodzi o jedzenie i wygody. Nie znosił cebuli i przestrzegał, aby Bożena eliminowała ją z jadłospisu.
Wszystko w domu było podporządkowane pracy inżyniera Łazarkiewicza. Bożena i Andrzej pozwalali mu odpocząć w spokoju, gdy wracał z pracy zdenerwowany. Przeżywali wspólnie jego sukcesy i kłopoty.
W 1964 roku przeprowadzili się do mieszkania przy ulicy Karola Darwina 13. Mieszkali tu już sami. Syn Andrzej po ukończeniu studiów rozpoczął pracę zawodową w Instytucie Maszyn Matematycznych. Rodzice ucieszyli się z jego pierwszego sukcesu, jakim była zespołowa nagroda przyznana za opracowanie pierwszej w Polsce maszyny liczącej.
Bożena Łazarkiewicz uważa, że dobrze wypełniła obowiązki żony i matki. Teraz jej głównym oczkiem w głowie jest wnuk Paweł, który po dziadkach odziedziczył namiętność do książek i niemal codziennie dzwoni, by zapytać, jak się babcia czuje i kiedy go odwiedzi.
J.P., Jej mąż Szczepan Szczepan Łazarkiewicz, „Wafapomp”, 1978, nr 4 (166).