„Siódme dziesięciolecie” – Józef Raczko
„Siódme dziesięciolecie”
W roku 1969 po pięćdziesięciu latach pracy w zakładzie otrzymałem — jako pierwszy — Złotą Odznakę „Zasłużony Pracownik Warszawskiej Fabryki Pomp”. Odznaka posiada dwa stopnie — złoty i srebrny.
5 lutego 1970 roku na Zakładowej Konferencji PZPR z rąk sekretarza warszawskiego Stanisława Kani otrzymałem przyznany mi przez Radę Państwa PRL za całokształt długoletniej pracy zawodowej i społecznej Order Sztandaru Pracy II klasy. Podobno jestem drugą osobą w zakładzie, która to wysokie odznaczenie otrzymała.
2 maja 1970 roku osiągnąłem wiek emerytalny i od 1 lipca przeszedłem na emeryturę, kończąc w ten sposób 51 lat pracy warsztatowej — 35 lat pracy na tokarkach i 16 lat jako mistrz i starszy mistrz. Czynniki związkowe pod przewodnictwem Barbary Rosickiej uważały jednak za potrzebne, abym funkcję zakładowego społecznego inspektora pracy zatrzymał do końca kadencji Rady Zakładowej na pół etatu. Zrobiono to dlatego, aby specjalnie na wybór jednej osoby nie uruchamiać całego wyborczego aparatu.
12 maja 1972 roku odbyły się nowe wybory związkowe. Do końca maja dokonałem wprowadzenia nowego zakładowego inspektora pracy, którym został pracownik izby pomiarów — tow. Kazimierz Orlik. W czerwcu wykorzystałem urlop za 1972 rok. 30 czerwca skończył się mój angaż półetatowy i moja praca w Warszawskiej Fabryce Pomp.
53 lata pracy w jednym zakładzie. Pracy bez zwolnienia. Bez żadnej kary. Bez nagany i bez upomnienia. 51 lat pracy warsztatowej i dwa lata ostatnie pracy na pół etatu w charakterze
inspektora w dziale głównego mechanika.
Rekordu nie pobiłem. Należy on do nieżyjącego już od kilkunastu lat Henryka Monarskiego
(Mondszajna), który pracował 56 lat. Jestem drugi. Za mną kroczy Józef Krasnodębski — pracował 50 lat.
Odchodziłem z Wydziału WM1 za kierownika inż. Stanisława Pszczółkowskiego. Pożegnano mnie bardzo serdecznie i gorąco. Na płycie traserskiej ustawiono kwiaty i upominki. Od wydziału otrzymałem komplet kryształowy z karafką, kieliszkami i kryształowy wazon na kwiaty. Od Komitetu Zakładowego PZPR dostałem w ozdobnym futerale miniaturę Szczerbca — miecza koronacyjnego królów polskich, a od Rady Zakładowej — statuetki tańczących górali w drewnie.
W tym też czasie otrzymałem specjalne podziękowanie od Komitetu Zakładowego za „wkład pracy i czynne zaangażowanie się w pracy politycznej i społecznej”. Od dyrekcji i czynników społecznych otrzymałem dyplom z podziękowaniem za długoletnią pracę — jeden z sześciu otrzymanych przeze mnie po upaństwowieniu.
W okresie swej pracy czynny byłem w wielu komisjach: komisji technicznej, komisji ochrony
pracy, komisji wynalazczości, komisji wypadkowej, komisji przeglądowej, komisji złomowania
i wielu innych doraźnie powoływanych.
Byłem przez jedną kadencję ławnikiem Sądu Powiatowego w Warszawie i przez dwie kadencje w latach 1959-1963 członkiem Kolegium Wojewódzkiego przy Prezydium Rady Narodowej m. st. Warszawy.
Po przejściu na emeryturę zostałem czynnym członkiem Koła Emerytów, które w tym czasie zostało założone. Pierwszym przewodniczącym Koła wybrany został inż. Stefan Lipski i jest nim nadal. Obywatel Józef Pietrzak i ja byliśmy pierwszymi członkami ścisłego prezydium. Przez dwa lata byłem sekretarzem Koła. Wkrótce po otwarciu nowego zakładu, staraniem Bolesława Waszula przy współpracy inż. Edwarda Suchardy, ukazał się pierwszy numer gazetki zakładowej „Wafapomp”, organu Samorządu Robotniczego. Gazetka, chociaż walczy z trudnościami, wychodzi już piętnaście lat i ma poważne zasługi w szerzeniu świadomości politycznej, społecznej i zakładowej.
Od chwili powstania gazetki zakładowej byłem jej korespondentem. Napisałem ponad dwadzieścia artykułów na różne tematy. Kilka odcinków wspomnień z lat dawnych i historii zakładu. Wspomnienia o zmarłych pracownikach: Karczewskim i Monarskim. Artykuły o treści społeczno-wychowawczej, informacyjnej, o pracy społecznego inspektora pracy, o Komisji Ochrony Pracy, o wypadkowości. Był także i list otwarty do załogi. Niestety, nie wszystkie te pisania udało mi się zachować. Co się zachowało, jest w albumie mojej pracy zawodowej. Na sympozjum naukowe z okazji obchodów dziewięćsetlecia Pragi napisałem referat o historii naszego zakładu. Referat ten o objętości trzynastu stron druku został w całości umieszczony w książce pod tytułem „Dzieje Pragi” wydanej w związku z tą rocznicą.
W roku 1960 „Głos Pracy” zamieścił wywiad ze mną z fotografią pod tytułem „Pół wieku w zakładzie pracy”. A w roku 1970 „Życie Warszawy” dało podobną wzmiankę także z fotografią w ramach cyklu „Warszawskie sylwetki”. Oba wywiady są przechowywane w albumie o mojej pracy.
W tym czasie w ramach porannych audycji radiowych dla pierwszej zmiany ukazały się trzykrotne wzmianki i omówienia moich artykułów z gazetki zakładowej.
12 września 1972 roku proszony byłem na spotkanie z dyrekcją i przedstawicielami Samorządu Robotniczego WFP, na którym to wręczono mi dyplom z podziękowaniem za pięćdziesiąt trzy lata pracy w zakładzie z życzeniami dalszego, w dobrym zdrowiu, szczęśliwego życia, a jako odprawę wręczono mi dwa tysiące pięćset złotych. Wysokość pierwszych emerytur wynosiła trzy tysiące siedemnaście złotych.
W dniu mojego odejścia dyrektorem naczelnym był — po dyrektorze inż. Andrzeju Durku — mgr Kazimierz Łoś. Dyrektorem do spraw technicznych był mgr inż. Włodzimierz Oniszk (po inż. Ksawerym Janiszewskim). Sekretarzem Komitetu Zakładowego PZPR był tow. Edward Markowski. Przewodniczącym Rady Zakładowej był tow. Bolesław Chabiera. Przewodniczącym Rady Robotniczej był inż. Stanisław Czadankiewicz, konstruktor. Kierownikiem wydziału mechanicznego WM1 był Tadeusz Groszkiewicz (po inż. Stanisławie Pszczółkowskim).
W siódmym dziesięcioleciu zakład poszedł po uprzednio wytyczonej linii rozwoju. Sytuacja rozwojowa wymagała dokonania zmian i unowocześnienia parku maszynowego i innych urządzeń mogących wpływać dodatnio na stosowanie i ulepszanie nowych konstrukcji i na wydajność pracy. Dzięki wprowadzeniu urządzenia do hartowania indukcyjnego wałów zmieniła się technologia zakładu. Sprowadzono sześć sztuk tokarek sterowanych numerycznie. Uruchomiono automatyczną szlifi erkę do wierteł. Sprowadzono frezarkokopiarkę do obróbki wirników pomp śmigłowych. Wymieniono dużą strugarkę na frezarkę bramową. Zainstalowano piece wgłębne do ulepszania cieplnego stali na wały do pomp. To są ulepszenia, które mają dać widoczne efekty w dziedzinie polepszania wykonania nowo wprowadzonych wzorów pomp. Jednocześnie kontynuowano opracowanie i wdrożenie do produkcji nowych rodzajów pomp zasilających, diagonalnych, śmigłowych, dwu strumieniowych i innych, w tym uruchomiono między innymi produkcję pomp zasilających wysokoprężnych własnej konstrukcji typu 180D40 do wody chłodzącej, za którą otrzymano nagrodę w konkursie Mistrza Techniki. Opracowano całe nowe typoszeregi pomp typu A — ogólnego przeznaczenia i pomp typu FY dla cukrownictwa.
W roku 1972 na podstawie zarządzenia Ministerstwa Przemysłu Ciężkiego WFP przejęła istniejący już od 1 kwietnia 1963 roku Centralny Ośrodek Badawczo-Koordynacyjny Pomp, który połączony został w jedną całość z zakładowym biurem konstrukcyjnym w ramach pionu badawczo-rozwojowego WFP. Na jego czele stanął były kierownik COBKP mgr inż. Włodzimierz Oniszk. Jednocześnie WFP uzyskała uprawnienia do koordynacji rozwoju technicznego i produkcji w ramach całej branży pomp w Polsce. Na bazie pionu badawczo-rozwojowego utworzono w roku 1975 Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Pomp Przemysłowych przy WFP. W roku 1976 OBRPP został usamodzielniony w celu zintensyfikowania rozwoju technicznego wyrobów w innych zakładach branży pompowej. Obecnie podstawową kadrę kierowniczą tego ośrodka stanowią pracownicy przeniesieni z WFP. W dalszym ciągu OBRPP ściśle współpracuje z WFP.
Prawie równolegle z budową nowego zakładu na Żeraniu istniał projekt zorganizowania filii zakładu w Siedlcach i budowy odlewni staliwa WFP w tym samym mieście. Odlewnia miała być wszechstronna: do staliwa, żeliwa i metali nieżelaznych. Odlewnia, którą istotnie wybudowano w 1975 roku, została na polecenie władz nadrzędnych samodzielną jednostką organizacyjną, a filia, którą już zakład posiadał, została przejęta przez kogoś innego.
Zakład otrzymał na filię inny obiekt w Bartoszycach. Filia produkuje małe i średnie detale pompowe. Jak na zakład współpracujący z nami, mieści się za daleko. Bartoszyce mają swoją odrębną dyrekcję oraz wszystkie jakby dublowane działy administracyjne i techniczne. Na pewno oni też mają swoją ambicję stymulującą ich do rozwoju.
Dobrze zakład postąpił, że bezpośrednio po uruchomieniu zatroszczył się o sprawy wczasowe i wypoczynkowe, nabywając do tego celu tereny w Różanie. Tereny te szybko znalazły swego opiekuna w osobie nowo przyjętego w roku 1963 kierownika działu gospodarki nieprzemysłowej i spraw socjalnych Kazimierza Kożuchowskiego. Człowieka, który umiał zwalczać trudności — działał, organizował, sam pomagał i stworzył dobry zakładowy ośrodek wczasowo-wypoczynkowy. A jak te wczasy wyglądają, to nieraz opisywała gazetka „Wafapomp”. Jest słońce i woda, są gry i zabawy, i rybki, i grzybki. A były też i zawody wędkarskie „Taaka Ryba”.
Pan Kożuchowski był także do roku 1976 stałym organizatorem kolonii letnich dla dzieci. Dzieci go lubiły. Pamiętał i o trawnikach, i o kwiatkach, i o malowanych na biało krawężnikach. Dalej pracuje jako kierownik sekcji w zaopatrzeniu. Mówiąc tyle o Żeraniu, nieładnie byłoby pominąć obie odlewnie, siedzące jak dwie siostrzyczki na jednym siedlisku przy ulicy Kolejowej 37/39. Kiedy Władysław Ambrożewicz zakładał odlewnię w pierwszych latach XX wieku, dookoła były ogrody, a pod płotami rosły malwy.
Dziś na terenie odlewni pozostała ciasnota i ciężkie warunki pracy. Teren po prostu skurczył
się. To nie to, co w zakładzie na Żeraniu, gdzie sosny, brzozy i gruszki pod oknami rosną. Na Kolejowej jest dużo kurzu i dużo piasku, ale to jest taka specyfi ka odlewni.
W 1968 roku odlewnia na Mińskiej zatrudniała 28 osób. Z powodu walących się szop i niemożności dalszego tam rozwoju dyrekcja WFP zdecydowała o przeniesieniu odlewni kolorowej z Mińskiej do odlewni żeliwa na Kolejową i gruntownej przebudowie i modernizacji pomieszczeń odlewni żeliwa. Roboty były kłopotliwe, bo odlewnia musiała być w ruchu. Był tylko miesiąc urlopowy na roboty.
Magazyn modeli, który był na Kolejowej od lat, przeniesiono na Żerań — nad modelarnię. Przebudowano gmach biurowy na Kolejowej i przerobiono pomieszczenia wnętrz tak, aby na
dole ulokować odlewnię kolorową z Mińskiej.
Nad całym gmachem produkcyjnym odlewni żeliwa podniesiono i wymieniono dach, aby umożliwić założenie nowych suwnic. Wobec tego, że cały proces odlewniczy przeprowadzano w jednym gmachu, konieczne były i inne drobniejsze przeróbki. Stopniowo instalowano niezbędne urządzenia. Aby na dużej hali zyskać miejsce dla formierzy, wybudowano i udźwigowiono oczyszczalnię. Zainstalowano piece z gorącym dmuchem powietrza. W roku 1970 uruchomiono mieszarko-narzucarkę do mas rdzeniowych produkcji NRD. Dokonano przeróbki i modernizacji szatni. Wprowadzono masy formierskie samoutwardzalne. W tym też czasie uruchomiono już uprzednio zainstalowane piece do topienia brązu opalane ropą. W 1971 roku uruchomiono suszarkę piasku formierskiego. Około roku 1973 uruchomiono laboratorium chemiczne i wytrzymałościowe, a w latach 1978-1979 — laboratorium metalograficzne.
Odlewnie przy Kolejowej stanowią integralną część dużego zakładu WFP. Same tworzą jeden organizm — dzieli ich tylko kolor odlewów, a poza tym nic. Mają wspólną radę oddziałową, oddziałową komórkę organizacji partyjnej oraz oddziałowego społecznego inspektora pracy.
Na odlewni jest pomieszczenie na jadalnię. Zupy regeneracyjne załoga otrzymuje przez cały rok i spożywa je w stołówce sąsiedniego zakładu — „Waryńskiego”. Załoga odlewni korzysta też z obsługi lekarskiej w ośrodku zdrowia „Waryńskiego”. Odlewnia posiada gabinet stomatologiczny obsługiwany przez lekarza stomatologa z Żerania. Sprawy wczasowo-rekreacyjno-sanatoryjne pracowników odlewni są załatwiane w WFP na Żeraniu.
Jak widać, zrobiono bardzo dużo. Zakład od strony technicznej unowocześniono. Produkcja odlewni w ostatnich latach przekracza dwa tysiące ton odlewów pompowych. Dalszy rozwój hamuje brak terenu. Rzuca się w oczy zupełny brak praktykantów. Nie ma chętnych uczniów, a w naszej szkole nie ma klasy odlewniczej. Poważnym kłopotem w ostatnich latach jest wielki ubytek ludzi i to najlepszych fachowców — wielu wychowanków Ambrożewicza, przeszło na emeryturę.
Odeszli tacy fachowcy, jak: Leopold Andrusiewicz — formierz, pracował 49 lat, Stanisław Jakubczyk — formierz, pracował 55 lat, Marian Cieślak — formierz, pracował 45 lat, Edward Gus — mistrz, pracował 45 lat, Alfred Kuzka — formierz, pracował 42 lata, Henryk Pierzchała — formierz — brąz, pracował 45 lat, Stefan Urbanek — formierz, pracował 45 lat, Zygmunt Morawski — formierz, pracował 43 lata, Aleksander Kruk — formierz, pracował 45 lat, Antoni Przybylski — formierz, pracował 40 lat, Aleksander Wierzbicki — mistrz, pracował 35 lat, Edward Białończyk — formierz, pracował 35 lat, Wacław Nowakowski — mistrz, pracował 44 lata.
Pierwszym kierownikiem i mistrzem zarazem w odlewni kolorowej na Mińskiej od upaństwowienia aż do przeniesienia na Kolejową był Antoni Rakowski. Doskonały fachowiec, dobry organizator i lubiany współpracownik. Mieszkał w Ursusie, a ponieważ narzekał już i na lata, i na wiekowe dolegliwości, wolał być bliżej domu i zgłosił się do pracy w Zakładach Mechanicznych „Ursus”.
Kolejni kierownicy połączonych odlewni: Kazimierz Pawiński, inż. Mieczysław Świderski, Władysław Madej, Zygmunt Plutecki, inż. Stanisław Pszczółkowski, Antoni Wsół, inż. Włodzimierz Majorkiewicz (od 1979 roku).
Mistrzowie odlewni już niepracujący: Julian Witkowski (do 1958 roku), Edward Gus, Aleksander Wierzbicki, Leonard Łabęda, Eugeniusz Witecki.
Mistrzowie pracujący w roku 1980:
Marian Sztabiński, Wacław Żak, Tadeusz Batory, Wiesław Kozłowski, Wacław Nowakowski, Bolesław Kozerski (starszy mistrz, kierownik magazynu modeli na Żeraniu), Tadeusz Witkowski (od 1962 roku) — kierownik komórki planowania, Władysław Pisarek (od 1962 roku) — kierownik komórki remontowej, Jerzy Bakanowski — kierownik komórki transportowej.
Wypada tu powiedzieć, że można organizować, produkować, modernizować, ale wypada też powiedzieć, że robią to ludzie. Ludzie ofiarni. Ludzie zakład kochający. Ludzie, których można nazwać zakładowymi patriotami. Rok 1978. Siódmy jubileusz. WFP obchodziła pięknie i uroczyście swoje siedemdziesięciolecie. Chociaż w zasadzie przyjęta jest data 15 sierpnia 1908 roku, to jeżeli chodzi o dzień i miesiąc, uroczystości zwykle się przesuwają. Tak było i w tamtym roku. Pierwotnie ustalono datę na połowę października, ale z konieczności została ona ekstra przyspieszona i obchód odbył się 26 września 1978 roku.
Tego dnia wybrałem się na normalne odwiedzenie zakładu, tak jak to robiłem przedtem. Dochodząc, zauważyłem, że zakład przybrano na czerwono i na biało, czyli widać, że to właśnie dziś. Większa grupa pracowników z dyrekcją na czele oczekiwała na przybycie wyższych władz państwowych, partyjnych i związkowych.
Obchód odbył się na dużej hali, gdzie zebrało się kilkaset osób: pracowników, emerytów i gości. Bardzo dużo splendoru dodała obchodowi orkiestra wojskowa, która rozpoczęła uroczystość od odegrania Hymnu Narodowego i Międzynarodówki.
Po przemówieniach przedstawiciela resortu i dyrektora zakładu inż. Mariana Kosińskiego oraz przedstawiciela załogi kilkunastu pracownikom wręczono odznaczenia państwowe. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski otrzymali między innymi: emeryt inż. Stefan Lipski i rencistka Julia Gniadek — pracowała od roku 1952.
Po zakończeniu części oficjalnej na hali zebrani wyszli przed fronton gmachu biurowego, na ścianie którego odbyło się odsłonięcie tablicy pamiątkowej ku czci Aleksandra Kowalskiego — „Olka”, zasłużonego działacza robotniczego i związkowego, wychowawcy młodego pokolenia, współzałożyciela Związku Walki Młodych. Odsłonięcia tablicy dokonał i okolicznościowe przemówienie wygłosił I sekretarz Komitetu Warszawskiego PZPR tow. Alojzy Karkoszka. Uroczystość zakończyła orkiestra odegraniem paru ludowych melodii.
Uroczystość jubileuszowa była piękna, a uroczystości piękne pozostają w pamięci nie tylko tych, którzy jubileuszy przeżyli kilka, ale także i tych, dla których jest on pierwszy. Ma im świecić przykładem, na którym powinni kształtować swoją pozycję zawodową.